„Takie sobie bajeczki”

Tuzin bajeczek napisał i zilustrował Rudyard Kipling /1865 – 1936/.
Przełożyli: Maria Krzeczowska i Stanisław Wyrzykowski.

Jak szpeci kark wielbłądzi garb,
W Zoo możesz sprawdzić, mój skarbie.
Brzydki – tak. Lecz brzydsza to rzecz,
Gdy z bezczynności się garbisz.

Nie tylko tobie – i mnieeee,
Gdy nam się ruszyć nie chceeee,
Wyrasta garb –
Wielbłądzi garb –
Garb siny karki nam gnie.

Takie sobie bajeczki_okładkaZ łóżkaś się zwlókł. Głowa – jak stóg,
Warczysz i wilkiem spoglądasz.
A burczysz dziś, czy masz się myć,
Czy bawić, czy buty swe wciągać.

W kąt coś aż gna. I ty, i ja
Warciśmy kąta w te dnie,
Kiedy to garb –
Wielbłądzi garb –
Garb siny karki nam gnie.

No tak: i cóż? Wstań. Książkę złóż
I od komina się odsuń.
W garść grabie bierz, łopatę też –
Kop, aż się spocisz. Po prostu.

I będziesz rad, bo blask, bo wiatr
I ogrodowy Dżin
Uniosą garb –
Wielbłądzi garb –
Co tkwił na karku twym.

Takie sobie bajeczki_blog

Garb grozi tobie i mnieeee,
Gdy nam się ruszyć nie chceeee,
Wtedy to garb –
Wielbłądzi garb –
Dzieciom i starszym kark gnie.

Książeczkę wydała  NK  w 1983 r.  Nakład – 50 tysięcy;  wydanie – V.

Klasyka Dziecięca

„Kot, który zawsze chadzał…

… własnymi drogami” – Rudyard Kipling / 1865 – 1936 /.
Ilustrował Bohdan Butenko.

… Naturalnie, że Człowiek był także dziki. Strasznie dziki. A zaczął się oswajać dopiero wówczas, gdy spotkał Kobietę, która mu powiedziała, że wcale nie ma ochoty prowadzić takiego dzikiego życia, jakie on dotąd prowadził.
I zaraz wyszukała ładną, suchą Jaskinię i oświadczyła,
że w niej będzie sypiać, a nie na kupie mokrych liści; następnie wysypała całe wnętrze Jaskini suchym, miękkim piaskiem, a w głębi roznieciła ogień; wnijście zaś do Jaskini zasłoniła skórą końską zawieszoną ogonem na dół i rzekła:

– Odtąd, mój Kochany, musisz sobie wycierać nogi wchodząc do mieszkania, bo zaczniemy prowadzić porządny dom…

Książeczkę wydała  KAW  w 1986 r.  Nakład – 100 tysięcy; wydanie – I.

„Słoniątko”

Przygody Słoniątka opisał Rudyard Kipling /1865 – 1936 /.
Ilustrował – Józef Czerwiński. Przekład – Maria Krzeczowska.
Książeczka wydana przez NK w 1970 r. Nakład – 30 tysięcy, wydanie – II.

… Pstry Wąż Skalny, Pyton, zsunął się z brzegu i okręciwszy się dwukrotnie koło tylnych łapek Słoniątka, rzekł:
Zuchwały a niedoświadczony podróżniku, musimy się teraz poważniej zabrać do dzieła i uczynić wysiłek największy, bo jeśli tego nie uczynimy, to zdaje mi się, że ten wojownik w stalowym pancerzu (miał na myśli Krokodyla) raz na zawsze zamknie ci drogę do dalszej kariery.

W ten sposób zwykły zawsze mówić Skalne Węże, Pytony.
Tak tedy Wąż ciągnął i Słoniątko ciągnęło, i Krokodyl ciągnął, lecz Wąż i Słoniątko silniej ciągnęli od Krokodyla, który wreszcie puścił nos Słoniątka, przy czym plusnął ogonem tak potężnie, że słychać było aż do drugiego końca Rzeki Limpopo.


A Słoniątko przewróciło się bezsilne, lecz przedtem powiedziało Pstremu Wężowi Skalnemu, Pytonowi: – Ślicznie dziękuję! – Następnie zajęło się swym biednym wydłużonym nosem, obwinęło go w chłodne liście banana i zanurzyło dla uśmierzenia bólu w wielkiej, szarozielonej, mętnej Rzece Limpopo…