Do pana Grudnia przyszedł pan Lipiec.
Mróz mu czerwone policzki szczypie.
Iskrzącym szronem pokrywa włosy.

Pocztówka Jerzego Gorazdowskiego
– Co pan tu robi bez płaszcza? Bosy?
Skąd pan się wziął tu? Przecież nie lato.
Lipiec Grudniowi skłonił się na to
I rzekł: – Zbłądziłem. Zbłądziłem w lesie.
I chociaż Sierpień minął i Wrzesień,
Listopad przyszedł chłodny i srogi,
a ja nie mogę odnaleźć drogi.
Myślałem, że już tam pozostanę,
lecz los łaskawy zetknął mnie z panem.
Poratuj, proszę, w biedzie mi pomóż.
Pozwól przeczekać zimę w twym domu.
Weź pod uwagę mój stan żałosny.
Byle do wiosny. Byle do wiosny.
Bo jeśli zginę u twego boku,
nie będzie lata w następnym roku.
Grudzień rzekł drwiąco: – Ach, ty zmarzluchu,
jeśli ci nie wstyd, chodź w mym kożuchu.
I chodzi lipiec opatulony.
Śmieją się z niego kawki i wrony.
Śmieje się z Lipca sarna i zając.
Wszystkie zwierzęta go wyśmiewają.
A on wśród śniegu chodzi skulony,
marząc o swoim lecie zielonym.
Autorką zimowo-letnich pocztówek jest Eugenia Różańska /1906 – 1982/.