„Klient wymarzony”…

… pochodzi z książeczki zatytułowanej „Wiersze dla dzieci” K.I.Gałczyńskiego.
Ilustracje Marka Rudnickiego.

Kapelusze.Kapelusze.
Numery małe. Numery duże.
Żaden nie trafia w sedno.

Dlaczego nie ma średnich numerków?
Stawiam pytanie.Pytam cierpko.
Bo ja mam głowę średnią.

A w ogonku ktoś śpiewa
z Mozarta uwerturę,
oczy ma jak ze srebra,
a czuprynę jak chmurę.

Dziwny facet zaiste.
Raz rumiany. Raz blady.
I uszy ma srebrzyste.
I zbliża się do lady.

Uśmiechnięty radośnie
swą uwerturę pieje.
A głowa raz mu rośnie,
raz (o rany!) maleje.

Kapelusz siłą rzeczy
każdy leży jak ulał,
więc facet nie złorzeczy,
lecz bierze i wybula.

Z powodu tych fantastyk
szmer powstaje wśród osób,
bo zgłębić pragnie każdy
te sztuczki i ten sposób.

Czy to elektrycznością?
Czy jaki zastrzyk nowy?
A gość na to:”Po prostu!
Mam zmienny rozmiar głowy.

Raz jest taka jak bania,
że nie przejdzie przez lufcik,
raz mała niesłychanie,
bo robię się maciupci.

A po czasu upływie
mogą głowę powiększyć”.

„Lecz kto pan jest właściwie?”

„Księżyc”.

„Wiersze dla dzieci”…

… Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Książeczka pochodzi z I wydania NK w 1957r. Nakład – 45 tysięcy egzemplarzy. Ilustrował Marek Rudnicki.

SEN PSA

Na polu kalafiory,
na całe życie dość.
Kalafior każdy spory
i w każdym rośnie kość.
Więc podjem znakomicie
aż po żołądka kres,
o, piękne, piękne życie,
o, piękny jestem pies.

Przechodzę do alkowy,
w alkowie stoi stół,
ma czworo nóg – wołowych,
wędzonych w dymie z ziół.
Pożeram wszystkie nogi,
zostaje tylko blat,
o mój żywocie błogi,
o, piękny, piękny świat!

Po łączce chodzą krówki,
słownie: sześćdziesiąt sześć.
Podchodzę : to parówki,
gorące, tylko jeść!
Parówki autentyczne,
kilometrowy zwój,
o, chwile niebotyczne,
o, piękny świecie mój!

Na wzgórku stoi lasek,
a w lasku pachnie wrzos,
ten lasek też z kiełbasek
i widzę : wrzos to sos.
Więc cały lasek wcinam,
rozlewam wrzos do waz,
och, cudna to godzina,
och, niesłychany czas!

Już jesień jest niestety,
deszcz chlupie chlup-chlup-chlup,
spadają z drzew kotlety,
a wszystko do mych stóp.
Tłuszcz pryska mi na rzęsy,
sztukamięs pędzi wiatr.
Wieprzowy wschodzi księżyc,
zbaraniał cały świat.