„Przedświąteczny spacer” – Franciszek Kobryńczuk

Przykucnął już w parku zmierzch chłodny, grudniowy
I słucha szelestu gałązek lipowych.

A cała ulica od blasków rzęsista,
Wylewa na chodnik świetlistość swych wystaw.

Przystają przechodnie: tam babcia z wnuczkami,
Panienka i student, tu Ola i jamnik.

– Patrz, piesku, za szybą karnawał u lalek.
Falbanki u spódnic, wstążeczki, korale.

A na tej wystawie koń z grzywą jak płomień,
Na pewno i kowboj gdzieś drzemie na stronie.

– Chodź, piesku, tam dalej coś miga za szybką.
– Poczekaj, nie zdążę, bo pędzisz tak szybko.

– O, popatrz, to wiatrak, co kiedyś mełł zboże.
W nim – młynarz. Artysta wystrugał go w korze.

A tutaj są książki. W nich bajki, obrazki.
Ta – pewnie dla piesków, bo są w niej kiełbaski.

Wracamy. Już księżyc noc niesie na rogach.
– Dlaczego masz minę smutnego buldoga?

Pocztówki Danuty Imielskiej-Gebethner

– Ja wierzę ci, Olu, że na tych wystawach
Jest wszystko urocze, jak bajka ciekawa.

Lecz przykro mi bardzo i wracam ze smutkiem,
Bom tego nie widział… mam nogi za krótkie.