… to trzecia – i niestety ostatnia – historyjka z książeczki „Cześć, Balbina”
Marii Terlikowskiej i Anny Hoffmann.
– Pójdę do parku, żeby wszyscy zobaczyli mój nowy, czerwony balonik. Ale co zrobić, żeby mi nie uciekł? Już wiem. Przywiążę go do guzika.
– Ojej! Ani balonika… ani guzika. Aha, to był ten guzik, co się dyndał. Teraz też się dynda. Coraz wyżej się dynda… O, zaczepił się o drzewo.
– My wejdziemy na drzewo po twój balonik.
– Oddacie mi…
– Oddamy ci połowę. Dla nas balonik, a dla ciebie guzik!|
_ Tak? Bez łaski: ogród Saski. Sama wejdę na drzewo… Trochę wysokie to drzewo. Pierwsza gałąź.
– Właź, właź. A kiedy będziesz zlatywać, to nas zawołaj.
– Wcale nie będę zlatywać… O, już druga gałąź. Już trze… nie, trzecia jest dla wysokich wdrapywaczy. A dla niskich jest sęk… Żeby tylko sęk nie pękł…
Oj, pękł! Nie… to sukienka pękła. Nie szkodzi. Za to Koty będą wściekłe, kiedy sama zdejmę balonik.
– O, już go mam! Ale jak teraz zejść? Wchodziłam głową do przodu. Czy schodzi się też głową do przodu? Oj! Jak mam głowę do przodu, to nogi mam do tyłu… Wiewiórka może schodzić głową do przodu, bo z przodu ,a drugie nogi, a ja?
– Trudno, nie wyrosną mi drugie nogi… Chyba skoczę z tej gałęzi do stawu…
Na złość Kotom, co tam stoją i czekają, aż spadnę. Może jeszcze myślą, że wypuszczę balonik? Figa! No, raz… dwa… trzy… hop!
– Brr! Fuj! Prrrych! Woda! Uciekajmy!
– Dobrze im tak! Nie dostały ani balonika, ani guzika!